Długi lot do Namibii: Katowice, Monachium, Johannesburg, Windhoek (czyt: Winthuk). Najpierw lecę sam, dopiero w Johannesburgu spotykam resztę „wycieczki”, Ewę i Pawła. Na pierwszy nocleg zatrzymujemy się w hoteliku Rivendell (200 N$/os, 1 N$ – Namibijski Dolar – NAD = nieco ponad 40 groszy), przy Beethovenstrasse. Niemiecko-angielska mikstura nazw jest wszędzie. Na przełomie XIX i XX wieku była to kolonia niemiecka (Deutsch-Südwestafrika). Obecnie językiem urzędowym jest angielski, ale większość mieszkańców na codzień posługuje się Afrikaans. Do tego, w końcu to Afryka, funkcjonuje wiele języków lokalnych, w tym charakterystyczne klikane, często słyszane w głębi kraju
Dziennik podróży i informacje praktyczne:
Namibia
Botswana
W firmie advancedcarhire.com wynajmujemy terenówkę, która będzie nam służyć przez cały wyjazd – Toyota Hilux, 4×4, dwa namioty na dachu, cały sprzęt turystyczny na wyposażeniu, plus lodówka (5375 N$/os * 3os na 3 tygodnie). Od razu ruszamy na wschód, w stronę Botswany. Przed zmrokiem udaje nam się dojechać do botswańskiego Ghanzi. Nocujemy na campingu Thakadu Bush Camp (50 P/os, 1P – Botswańska Pula – BWP = około 45 groszy).
Maun
Jedziemy dalej do Maun. Tylko tam lub w stolicy: Gaborone (czyt. Haboroni) można załatwić pozwolenia na zwiedzanie parków narodowych które mamy w planie: Moremi i Chobe. Stolica nam nie po drodze, za to Maun – jak najbardziej. Jednak jest niedziela i biura pracują tylko do południa… Z konieczności zostajemy na noc (camping przy hotelu Sedia po 30 P/os) i zwiedzamy Maun Environmental Education Centre.
Moremi
Od rana załatwiamy papierki. Najpierw trzeba zabukować noclegi na parkowych campingach obsługiwanych przez komercyjne firmy. Odszukujemy więc odpowiednie biuro i opłacamy nocleg na campingu Linyanti w parku Chobe (50 USD/os!). Camping Savuti, w tej samej cenie a lepiej położony niestety był już pełny. Następnie odnajdujemy kolejną firmę i wykupujemy nocleg na campingu 3rd Bridge w parku Moremi (155 P/os). Mając to załatwiene wracamy do biura parkowego i tu opłacamy jeszcze nocleg na campingu Xakanaxa w Moremi oraz wnosimy stosowne opłaty parkowe (440 P/os w sumie), po czym ruszamy!
Park Moremi wita nas wielkimi błotnistymi rozlewiskami co chwilę zagradzającymi drogę. Nabywamy doświadczeń w jeździe terenowej, samochód sprawuje się bardzo dobrze. Tego dnia tylko raz grzęźniemy w błocie i potrzebujemy małego holowania. Warunki drogowe trudne, ale wszystko rekompensują widoki i napotykane co kawałek zwierzęta! Nocleg na capmingu 3rd Bridge przez który tyle co przeszło stado słoni. Zostały natomiast (gotowe ukraść turyście wszystko) pawiany…
Moremi
Cały dzień w parku Moremi. Na początek jedziemy do przystani, gdzie kupujemy wycieczkę mocoro – tradycyjną łódką wydłubaną z pnia drzewa, która dzisiaj jest „ekologiczna”, tzn. zrobiona z plastiku… (900 P/3os (2 mokoro) za 2h). Później grzęźniemy po raz drugi, tym razem w gęstym błocie… Łopata wystarcza aby się wykopać, jednak decydujemy sie nie kończyć zaplanowanej pętli, tylko wrócić tą samą drogą. Na nocleg docieramy do campu Xakanaxa.
Chobe
Wcześnie rano zwijamy obóz, wyjeżdżamy z parku Moremi i jedziemy w stronę Chobe. Mamy tego dnia do przejechania kilkaset kilometrów po bezdrożach. Jednak już bardziej przez głęboki piach niż błoto. Jedziemy szybko. Już w Chobe krążymy trochę w okolicy Savuti w poszukiwaniu zwierząt, po czym jedziemy na nocleg do „naszego” campu Linyanti. Camping prawdziwie afrykański – ogromny plac tylko dla nas, ładnie posprzątany i zagrabiony, w okolicy żadnych innych turystów, ognisko rozpalone pod beczką z wodą zapewniające gorącą wodę pod prysznicem, w oddali trąbiące słonie, i bardzo, bardzo blisko w zaroślach porykujące przez całą noc swoim basowym, jakby śmiejącym się głosem hipopotamy!
Kasane
Wyjeżdżamy z parku piaszczystą drogą i jedziemy do Kasane. Zatrzymujemy się na campie Ngina Safari (65 P/os, zostajemy 2 noce). Kupujemy transport busem do miejscowości Victoria Falls w Zimbabwe następnego dnia (425 P/os). Na jeden dzień nie warto swoim samochodem – za dużo opłat, za dużo formalności, za dużo straconego czasu…
Victoria Falls
Krótka podróż i jesteśmy przy wodospadach (wejście: 30 USD/os, 1-dniowa wiza do Zimbabwe na granicy: kolejne 30 USD). Spadające masy wody imponujące, ale przez sporą część czasu zasłonięte przez chmurę rozpylonej wody.
Niedaleko za wodospadami jest most graniczny pomiędzy Zambabwe i Zambią z którego organizowane są różnego rodzaju skoki z wysokości 111m. Agencja sugeruje zestaw: bungee jump + swing (wahadełko) + slide (tyrolka) (135 USD). Bungee dla tych co lubią, wahadełko bardzo fajne, a tyrolka taka sobie bo powolna.
Wieczorem powrót do Kasane i braai (afrykańska wersja grilla) na campingu. Przy nim dłuższa rozmowa przy piwie z pewnym Holendrem spędzającym wakacje przemierzając Afrykę na motorze i Anglikiem króry mu towarzyszy w… Subaru Imprezie. Obaj przenieśli się do Afryki już wiele lat temu i stwierdzają definitywnie że do Europy już na pewno nigdy nie wrócą…
Mahango
Wstajemy wcześnie i jedziemy do małego parku Mahango przy granicy z Botswaną (wstęp: 60 N$/os). Później dalej na zachód, długa droga do Tsumeb. Nocleg na eleganckim campingu Kupfer Quelle Resort (~95 N$/os). Tu do naszej dyspozycji między innymi prawdziwy 50m basen z czystą wodą na wolnym powietrzu!
Etosha
Rano zaczynamy safari w parku Etosha (opłata za dzień: 80 N$/os + 10 N$/auto). Zostaniemy w parku 3 dni. Na pierwszy nocleg zostaniemy na campingu Namutoni (100 N$/os + 200 N$/auto).
Etosha to otwarte przestrzenie, więc widać dużo zwierząt. Spotykamy słonie, żyrafy, zebry, różne antylopy i na koniec udanego dnia – nosorożca!
Etosha
Cały dzień w parku. Przejeżdżamy do campingu Halali (też 100 N$/os + 200 N$/auto), po drodze penetrując różne boczne drogi. Zaraz rano trafiamy na rodzinkę lwów. Chwilę póżniej dostrzegamy z oddali 3 nosorożce. Gdy już wydaje nam się że dzień dobiega końca i wracamy na camping na środku drogi odpoczywa… lampart! A już po zmroku, do oświetlonego oczka wodnego przy samym campingu przychodzą jeszcze 2 nosorożce!
Wybrzeże Szkieletowe
Wybrzeże Szkieletowe. Solną drogą jedziemy na południe przez kompletną pustynię, co jakiś czas zbaczając na plażę obejrzeć kolejne wraki. Mgły nie ma, za to jest solno-piaskowa zadymka. W Cape Cross zatrzymujemy się przy rezerwacie fok (40 N$/os + 10 N$/auto). Już po zmroku docieramy do Swakopmundu. Nocleg w Willa Wiese (175 N$/os, x2 noce).
Sandwich Harbour
Jedziemy na południe w stronę Sandwich Harbour. W którymś momencie droga się kończy i dalej jest „4×4 only”. W zasadzie w ogóle nie ma drogi. Są solne równiny, wydmy, plaża. Wydmy są strasznie sypkie, a podmokła sól ponoć bardzo zdradliwa. Wszyscy jeżdżą tylko plażą. Ale to trzeba zsynchronizować z pływami ocenanu. Niestety odpływ był wcześnie rano i wody cały czas przybywa. Wiedzieliśmy o tym, sprawdziliśmy w internecie. Postanawiamy jechać ile będzie można i zawrócić. Kiedy zaczyna się robić mokro wykonujemy zaplanowany manewr i… grzęźniemy. Po piachu trzeba jechać szybko, tak 40 km/h. Miejsca na nawrót jednak mało, trzeba zwolnić i… po chwili w ruch idzie łopata. Godzinę później mkniemy plażą w przeciwną stronę, starając się utrzymać prosty tor jazdy.
Jako że jest jeszcze wcześnie jedziemy pętlę po pustyni Namib drogą Welwitchia Drive.
Nocujemy na campingu nad samym Atlantykiem gdzieś pomiędzy Swakopmund i Walvis Bay (60 N$/os).
Sesriem
Rano przejazd do Sesriem. Camping niby pełny (choć nie wygląda) albo zarezerwowany. Po dluższej chwili (i paru naszych telefonach do centrali w stolicy) okazuje się że możemy się zatrzymać na overflow-campie (125 N$/os), z resztą jako jedyni na ogromnym obszarze… Jakby nie można było tego tak załatwić od razu… Afryka…
Płacimy jeszcze za wjazd do parku na wydmy (~85 N$/os), oglądamy Sesriem Canyon i odwiedzamy firmę baloniarską, gdzie kupujemy lot nad wydmami kolejnego ranka (1555 N$/os).
Późnym popołudniem jedziemy do czerwonych wydm w Sossusvlei. Po drodze pomagamy wykopywać z piasku terenówkę prowadzoną przez niemców i ledwo zdążamy na wydmy przed zachodem Słońca.
Dead Vlei
Całą noc wieje… Rano niby lepiej, przed wschodem dowożą nas do balonu i… już wiadomo że nie jest dobrze… Kilka prób postawienia 40 metrowego kolosa kończy się niepowodzeniem… Wiatr…
Mając trochę czasu wracamy do czerwonych wydm i tym razem penetrujemy Dead Vlei. Nie omieszkamy też (prawie w samo południe) wspiąć się na najwyższą z wydm (GPS pokazał 210m różnicy poziomów!).
Po południu odwrót do Windhoek. Nocleg (camping) przy hostelu Cardboard Box Backpackers (70 N$/os).
A kolejnego dnia rano… pożegnanie z Afryką…
Zapraszam też do pełnej galerii zdjęć.