Akamas

Pomos, miejscowość gdzie mamy kwaterę to taka wioska i nie ma tu w zasadzie nic poza malutką mariną i knajpką powyżej mariny. Rano ruszamy w stronę Półwyspu Akamas. Po drodze jeszcze śniadanko w ładnej knajpce praktycznie na plaży. Pierwszy punkt to łaźnie Afrodyty. Parking prawie pełny i ledwo znajdujemy miejsce. Jest taka godzina, że przyjeżdża sporo wycieczek z hoteli. Turyści wysiadają i są instruowani – idziecie tam a tam i za 10 minut (!) spotykamy się przy samochodzie. Wszyscy karnie idą zobaczyć to co jest do zobaczenia, a my wraz z nimi. Docieramy do łaźni i… wpadamy w śmiech 🙂 Z wielu rzeczy miejscowi starają się zrobić atrakcję turystyczną, ale tu już przeszli samych siebie. Owe łaźnie to mikroskopijny wodospadzik, niezbyt urodziwy. No ale wszystkie aparaty idą w ruch. Tak, 10 minut na tą atrakcję to aż nadto 🙂
Nasze dalsze zaplanowane punkty to plaże. Najpierw Coral Bay Beach. Sporo drogi, a plaża bardzo taka sobie, przy drodze i prawie w mieście. Siadamy na chwilę i od razu planujemy co dalej. W głębi półwyspu Akamas mamy jeszcze plażę Lara Beach. Niestety droga wzdłuż wybrzeża jaką proponują google jest zablokowana koparkami (pewnie nie jest przejezdna). Robimy duży objazd i… trafiamy na inną drogę w budowie, oczywiście też bez przejazdu. Jeszcze inny objazd i udaje nam się dotrzeć na Lara Beach. Droga w większości bardzo nierówna i kamienista. Nie mamy auta terenowego i udaje się dojechać, choć momentami już się wydawało, że zawiśniemy na jakichś nierównościach. Gdyby było po deszczu to raczej nie byłoby szans. Sama plaża ładna, dzika, odludna. Podoba nam się. Podobnie jak dojazd do niej, pełny przepięknych dzikich krajobrazów.