Nikozja i Góry Troodos

Na następne dwie noce przenosimy się na północno-zachodni koniec wyspy do miasteczka (wioski?) Pomos. Po śniadaniu jedziemy do Nikozji, cały czas autostradą. Tu zostawiamy auto na parkingu zaraz przy pieszym przejściu granicznym przy Ledra Palace i idziemy na stronę turecką. Najpierw cypryjska kontrola graniczna, po czym przechodzimy „green line” – strefę buforową ONZ gdzie jakby czas zatrzymał się w czasie wojny. Dalej turecka kontrola graniczna (nazywana północnocypryjską). Całe przekraczanie granicy to w zasadzie formalność. Przemierzamy miasto w poszukiwaniu kawiarni i w końcu znajdujemy jakieś miejsce. Mamy 1 maja i wszystko jest wyludnione. Pieszo nie zapuściliśmy się zbyt daleko ale miasto nam się nie podoba. Podobnie z resztą jak południowa część Nikozji. Jakieś takie bez charakteru. Wracamy do auta i jedziemy na zachód. Najpierw autostradą, później przez góry. Pierwszy przystanek to miasteczko Kakopetria. Istotnie ładne, położone na pagórkach i z bardzo wąskimi uliczkami. Widzimy wiele winnic. Miasteczko również tego dnia wyludnione. Dalsza droga już tylko przez góry. Widoki bardzo ładne ale dość chłodno: 11-12 stopni. Droga całkowicie pusta i cały czas serpentyny. Przez kilka godzin! Nigdzie nie widzieliśmy aż tylu zakrętów. Mamy wrażenie, że gdy zdarzy się odcinek bardziej prosty to i tak jest na nim kilka zakrętów 🙂 Dodatkowo za każdym rogiem kamienie które posypały się ze zbocza, więc trzeba cały czas uważać. Sumarycznie droga bardzo męcząca.