Chichén Itzá

Rano zbieramy się bez zbędnego ociągania i jedziemy w stronę stanowiska archeologicznego. Parking oczywiście płatny (60mxp) i same ruiny też płatne i to niemało (540mxp/os). Okazuje się, że jednak nie jesteśmy wystarczająco wcześnie bo kolejka do kas jest już ogromna. Ruiny jak to ruiny – nie urzekły nas. Może przez te tłumy zwiedzających, a może przez przeogromne ilości straganów z typowym shit-for-turists.

Zbieramy się i następny cel to pobliska cenota Ik-kil (150mxp/os). Jest piękna, z wiszącymi do wnętrza lianami. Kąpiel tylko w obowiązkowych kamizelkach co nas skutecznie zniechęca, tym bardziej że pogoda dziś pochmurna i bez upałów. Tak czy inaczej, piękne miejsce.

Myśleliśmy, że to już koniec atrakcji na dziś, aż dostrzegamy drogowskaz kierujący do cenoty Kax-Ek. Na drogowskazie też jest zdjęcie wyglądające bardzo zachęcająco. Szybka decyzja – jedziemy. Droga okazuje się dość daleka, ale co chwilę jest ponawiana strzałka. Ostatnie 4 km jedziemy po gruntowej drodze przez piękną dżunglę. W końcu cenota jest. Również płatna (150mxp/os) ale całkowicie odludna. Poza nami jest jeszcze tylko kilka osób. Pływamy, robimy filmy, cieszymy się, że trafiliśmy tu na spontanie 🙂