Rano szybka wizyta w ruinach stanowiska archeologicznego Tulum skoro już tu jesteśmy (80mxp/os wejście +100mxp za parking). Kolejka do kasy jest dość duża, ale godzinę później kiedy wychodzimy jest już kosmiczna!
W południe ruszamy do Bacalar nad jezioro. Wieczorkiem robimy wypad do miasteczka Bacalar, kosztujemy pierwszy raz marquesitas (lokalny specjał, cienki kruchy jakby naleśnik wypełniony skondensowanym mlekiem, nutellą, serem, czy czym kto sobie zażyczy), w końcu trafiamy do baru / knajpki / lodziarni(?) o wdzięcznej nazwie „I Scream Bar”. Zgodnie stwierdzamy, że obsługa jest najbardziej wyluzowaną obsługą (i robiącą przy tym niezły show) jaką widzieliśmy w całym Meksyku! Można tylko polecić. Drinki na happy-hours też 🙂
Zainspirowana postem Martyny Wojciechowskiej chciałam to miejsce zobaczyć. Wiedziałam, że mamy z Martyną podobny styl podróżowania i podobne rzeczy nam się podobają. Obie nie lubimy komercji i kurortów. Obie niemal identycznie podchodzimy do zwiedzania i zaprzyjaźniania się ale przede wszystkim poznawania mieszkańców kraju w którym jestem oraz ich kultury i religii. Bycie podróżnikiem to zdecydowanie nie to samo, co odpoczynek i wycieczki zakupione w kurorcie all inclusive. Obecnie jesteśmy nad pięknym zielono-turkusowym jeziorkiem Bacalar w eko campingu. Tutaj nie ma już „walizkowych” turystów szukających luksusów i butików z drogimi ciuchami.
Chodzimy boso, mieszkamy w pięknym, kolorowym, mini eko hosteliku nad samiusieńkim jeziorkiem. Być może to tutaj nawet spędzimy Sylwestra 🙂
Koszt noclegu w pokoiku z łazienką to po przeliczeniu z pesos 180zł – najtańszy i najpiękniejszy jaki mieliśmy. Jedzenie w cenach bardzo podobnych do Cancún czy innych turystycznych miejsc. Im dalej na południe, tym bardziej zaczyna nam się podobać ale…
1. Bez języka hiszpańskiego w większości miejsc (poza kurortami) się nie dogadasz, no nie, sorry. No chyba, że kupujesz coco i pokażesz palcem. Gorzej jeśli chcesz zapytać o coś.
2. Bez samochodu nie jest możliwe, by w dwa tygodnie przejechać tak ogromny odcinek drogi jaki zaplanowaliśmy i tyle rzeczy zobaczyć.
3. Mieszkając w jednym miejscu w hotelu niestety zobaczysz tylko to, co jest w miarę blisko.
Wniosek? Jedź sam ale zapomnij, że wydasz o wiele mniej niż na all ani podobnie co np w Azji. Nie, nie tutaj, nastaw się na nieustanne wybieranie kasy z bankomatu.”
— Anetka