Piaynemo

Płyniemy na pobliską Piaynemo. (Na samej górze fotki jest nasz Rufas Island.) Wspinamy się po schodach na punkt widokowy z widokiem na małe wysepki. Cały dzień jak i całą noc mocno wiało.

Wiadomo było, że jedziemy jeszcze nie w środku sezonu na Papuę. (Choć niby jest on tu cały rok). Chcieliśmy uniknąć tłumów ale i termin pasował nam tylko ten. Wiedzieliśmy, że trafiamy na sezon wietrzny i rzeczywiście taki jest, przynajmniej tutaj na Rufas Island. Tej nocy miałam wrażenie, że wiatr i fala wywloką domek w którym śpimy na sam środek laguny. Budziłam się i sprawdzałam (patrząc na bliskość skały przed chatką) czy jeszcze stoimy w tym samym miejscu 😅. Temperatura bez zmian, nadal gorrrrąco! Śniadania tutaj serwują o 7.00, lunch o 12.00, kolację o 19.00. Pomiędzy tymi godzinami trzeba coś tutaj robić. Dzisiaj nie popłynęliśmy na snorkeling ale zaplanowaliśmy po śniadaniu wycieczkę speed boatem na Piaynemo i Star Lagoon. Tyle się tego naoglądałam w internecie, że zamarzyło mi się zobaczyć na własne oczy. Jako, że wypad łodzią do tanich zabaw nie należy, to postanowiliśmy podzielić koszty z poznanymi tutaj Francuzami, Hiszpanami i Dunką. Wczoraj pojechaliśmy z nimi na snorkeling na rafę Anita Garden a dziś reszta. Spoko ekipa, część z nich widzieliśmy też na Arborku. Swoją drogą… para Hiszpanów po angielsku ni w ząb a po hiszpańsku nikt raczej tutaj nie mówi (żeby nie było, po angielsku też niewielu ale zawsze ktoś się znajdzie). Znaczy to tylko i aż tyle, że jak widać nie znając języka można podróżować! Uwielbiam takich ludzi! 😍
Powoli zaczynamy przenosić się na Sulawesi a konkretnie na Togiany. Jutro startujemy z Rufas Island w kierunku Waisai (to z Waisai promem wraca się do Sorong, skąd wylatujemy na Sulawesi). W związku z trudnymi warunkami na Pacyfiku (dużymi falami i silnym wiatrem) nie mam zamiaru „brać” powrotu na jeden raz, wiąże się to z 2 godzinnym „pływaniem” w środku łodzi. Najlepiej mieć na sobie worek foliowy lub strój kąpielowy. Nie należy zapomnieć o masce i fajce do snorkelingu 🤣. Chyba dość jasno napisałam, generalnie mała łódka na dużych falach mówi już samo przez się 😂
Tym oto sposobem ruszamy dzień wcześniej, aby pokonać połowę drogi do Waisai i zatrzymać się na wyspie Kri. Kolejna wyspa, kolejne doświadczenia 😍 Tam ponoć można z łatwością wypatrzyć żółwie podczas snorkelingu. Na Raja Ampat trafiliśmy niski sezon na manty niestety, jest ich mało ale zdarza się, że się pojawiają. Oby… Miałam ogromne szczęście już pierwszego dnia na Arborku zobaczyć wyskakującą mantę z wody na wysokość około 1,5 metra. Niestety Krzysiek usłyszał już już tylko huk gdy wpadała do wody. Wiadomka, że bardziej marzę o popływaniu z nimi ale no cóż, wszystkiego mieć nie można. Wy siedzicie w Polsce a ja przynajmniej mogę być tutaj i cieszyć oczy tymi magicznymi widokami.
Wszędzie chciałoby się zostać dłużej, choć Arborek obeszliśmy już dziesiątki razy w każdą stronę, Rufas to laguna otoczona skałami, tutaj nie ma w ogóle gdzie pójść. Tutaj już samo mieszkanie na lagunie jest czymś woow!
Ok, nieco przydługie ale i tak możnaby więcej, na szczęście net (jakoś) tu działa.
Jeszcze tak na koniec, mam dwie obserwacje. Pierwsza to witanie się i żegnanie składając dłonie w geście modlitewnym, jak w Indiach Namaste, Namaskar a druga – Miejscowi uwielbiają robić sobie zdjęcia z turystami – też jak w Indiach 😊
Jest BOSKO, czekałam na ten moment przez cały ten covidowy czas!