Pekin

Przesiadka w Pekinie. Nie dostajemy pozwolenia wyjścia do miasta bo niby za mało czasu. (Nie mamy chińskiej wizy i liczyliśmy, że dostaniemy Temporary Entry Permit.) Mamy ponad 8h do kolejnego lotu (i boarding pass w ręce) a zdaniem urzędnika potrzebujemy 5h na samą drogę tam i z powrotem. Siedzimy więc godzinami na pustym terminalu… Wszystkie sklepiki pozamykane jeszcze chyba po covidzie. Przez jakiś czas śpimy na ławkach. W końcu boarding i lecimy do Jakarty. Mamy 40 minut opóźnienia już na starcie. Trochę nadrabiamy ale i tak docieramy 20 minut po czasie. Jest mało czasu na przesiadkę więc prawie biegniemy, wyprzedzając kogo się da. Na punkcie opłat za wizy jesteśmy prawie pierwsi. Płacimy 70EUR bo nie mamy IDR ani dolarów. Cena w lokalnej walucie to 500tys IDR (indonezyjskich rupii) na osobę. Cena w dolarach ponoć też 70… Dalej do kontroli granicznej gdzie wizę dostajemy już bez zbędnych pytań. Za nami kolejka znacznie urosła, warto było się pospieszyć. Dalej po bagaże, czekamy trochę i do wyjścia. Jeszcze okazuje się że potrzebna deklaracja celna. Można wyklikać w swoim telefonie (jest specjalne darmowe wifi) albo na przygotowanych komputerach. Jest już po godzinie 22-giej ale widzimy czynny kantor i wymieniamy jakieś euro, coś na początek. Nie ma czasu nawet sprawdzić czy dobry kurs. (Później sprawdziłem że był ok.) Biegniemy do kolejki łączącej terminale i… okazuje się że jest czynna od 6 do 21 !!! Inna opcja to darmowy bus ale na to na pewno nie mamy czasu. Pozostaje taksówka, no i się zaczyna. Cena za podwózkę na sąsiedni terminal to 350tys! (W przybliżeniu dzielimy przez 4000 żeby mieć wartość w złotówkach.) Mówimy nie, odchodzimy. Proponuję 100tys, 150tys i nic. Zgadzają się na 250tys. Przepłacamy pewnie wielokrotnie ale lepiej stracić kilkadziesiąt zł niż nie zdążyć na lot za 2 tysiące. Kierowca idzie na parking po samochód a czas ucieka… W końcu jedziemy z 10 minut i jakieś półtorej godziny przed odlotem jesteśmy na terminalu 2. Tutaj ogromne kolejki do odprawy już na kolejne loty. Nasz jest „last call”. Idziemy prosto do okienka i pytamy pierwszych w kolejce czy możemy wejść. Nie są chyba zachwyceni ale pozwalają. Zdążyliśmy!