Śniadanie i wskakujemy na motorek. Pędzimy na bardzo turystyczne tarasy ryżowe w Tegalalang. Tu wstęp 25tys od osoby, huśtawka z pożyczoną suknią 200tys, pożyczenie czapeczki 10tys itd. Ale miejsce ładne i spędzamy tu trochę czasu obserwując przybywającą masę ludzi. Dalej jedziemy do Małpiego lasu w Ubud. Wstęp 100tys/os. Później kawa, jakieś jedzonko, po czym lody za… 120tys za 4 gałki!!! To już przesada. Na koniec Campuhan Ridge Walk. Początkowo nudna ścieżka ale jak zaczynają się zabudowania i pola ryżowe to nawet ładnie. Oczywiście idziemy z tłumem turystów i po raz pierwszy od początku wyjazdu słyszymy polski. Po zmroku powrót w ogromnym korku omijając i wyprzedzając samochody z każdej możliwej strony, jadąc prawidłowo, pod prąd czy pomiędzy autami jadącymi w przeciwne strony.
Jesteśmy w Ubud na Bali. Świątynie, świątynie, świątynie. Pola ryżowe, wodospady, kolory, zapachy… Nawet na motorku zaczynamy śmigać już jak tubylcy. Wyprzedzanie, prawą, lewą, slalomem czy chodnikiem dla nas to już norma 😅