New Delhi

Rano taksówka na lotnisko (1300Rs, 40 minut) piękną górską drogą przez wioski i wśród plantacji herbaty. Lot nam przebukowali – miał być rano, a zmienili na 13:30. Wczoraj przebukowali jeszcze raz na 13:15. efekt jest taki że na boarding passach (które dostaliśmy mailem dopiero w nocy a nie podczas odprawy online) jest właściwa godzina, a w dedykowanej aplikacji linii SpiceJet wciąż stoi że wylot jest o 7:45… Na lotnisku wszystkie monitory pokazują że 13:30 a więc też źle (chyba). Dodatkowo apka twierdzi że jesteśmy odprawieni i mamy miejsca 21a,21b, a boarding passy mówią, że 21b,21c. Elektroniczne boarding passy potrzebne są żeby w ogóle wejść na lotnisko. Podczas nadawania bagażu i tak dostaje się papierowe. I na papierowych mamy inne numery miejsc niż na elektronicznych, takie jak w apce (choć tam wciąż stoi że mieliśmy wylecieć rano). Indie… Nie wspomnę już o biurokracji papierowej, gdzie po prześwietleniu naszych bagaży pan poprosił o boarding passy (jeszcze te elektroniczne) i zanotował coś w wielkiej księdze. Już po nadaniu bagażu na security inny pan też poprosił o boarding pass i też coś zanotował. Był przy tym bardzo sympatyczny.
Już w Delhi jedziemy uberem do hostelu który próbowałem zabukować online, co się nie udało bo nie dało się zapłacić zagraniczną kartą. Na miejscu nasza rezerwacja się znalazła i cena była jak trzeba, tj. ze zniżką za rezerwację online z wyprzedzeniem (2700Rs). Do pobytu potrzebna była apka w telefonie – nie dostaliśmy klucza i drzwi otwieraliśmy za pomocą apki po bluetoocie! Jest już późne popołudnie ale idziemy na miasto. Ciepło, prognoza mówi że 37 stopni. Na mieście pod Czerwonym Fortem tłum. Podobnie jak w pobliskich uliczkach. Są urodziny Gandhiego i jest święto.