Dziś w świątyni Long Life Prayer. Idziemy wcześniej i kolejki wcale nie ma. Podczas modlitwy mnisi mantrują a normalni ludzie… jedzą 🙂 Chlebki, tybetańską herbatę, ryż na słodko, ciastka, cukierki. Mnisi wszystko roznoszą, a starsze Tybetanki siedzące koło nas już pilnują żeby nas z niczym nie pominęli 🙂 Herbatka wyglądała trochę jak indyjski masala czaj. Mina Anetki po skosztowaniu – bezcenna! To tybetańska herbatka – z mlekiem, solą i masłem 🙂
Po południu znów idziemy do Dharamkot.