Był plan aby zrobić jednodniowy wypad do Huashan w góry. To tam gdzie jest taki fajny kawałek szlaku z pionową skałą i przyczepionymi do niej drewnianymi kładkami który wszyscy udostępniają na Fejsbukach. Prognozy nie za dobre, ale jedziemy. Najpierw pociągiem. Miał być szybki i faktycznie jedzie szybko i gładko. W końcu zauważam, że jest wyświetlacz aktualnej prędkości i pokazuje… 306 km/h! Oj, Chiny powoli Europę już przeganiają, nie wspominając o naszym PKP… Dalej jednym busem, drugim busem i kolejką linową w górę, jak prawdziwi niedzielni turyści 🙂 Niestety caly czas sa geste chmuty i pada. Plank walk jest zamknięty. Robimy mały spacer szlakiem wraz z tłumem chińskich turystów i inną kolejką linową jedziemy w dół. Było ładnie, ale trochę jesteśmy zawiedzeni bo główny cel nie został zrealizowany. Więcej już tu pewnie nie przyjedziemy… Wracając liczę pozostałą gotówkę i widzę, że nie jest dobrze. Nigdzie nie dało się zapłacić kartą, ani też nie było bankomatu. Ani przy kolejkach linowych, ani na dworcu kolejowym w Huashan, ani na dworcu w Xi’an. Brakło nam niewiele – na ostatnie metro. Jedziemy na niewłaściwie opłaconym bilecie i bramki nie chcą nas wypuścić… Kierują nas do kasy aby dopłacić, ale macham kartą i rozkładają ręce. W końcu otwierają bramki i każą nam sobie iść… Dobrze, że nas tu nie znają 🙂
Chińczycy obecnie najczęściej płacą telefonem, skanując QR-kod sprzedawcy, wpisując sumę i pokazując potwierdzenie. Do tego potrzeba zapewne umowy z odpowiednim bankiem, więc to nie dla nas. W centrum Xi’an znajdujemy w końcu bankomat i wypłacamy resztę pieniędzy z naszego Revolut-a. Resztę, bo doładować się nie da. Serwery zablokowane i aplikacja nie działa. Czas uciekać z tego kraju.