Najpiękniejsze miejsce Los Roques to Cayo de Agua i tam chcemy popłynąć (400 Bf/os). To dość daleko, na drugim krańcu archipelagu, ponad 30km przez morze. Początkowo nie ma pewności czy się uda bo jest dość duża fala i wiatr, ale w końcu jest decyzja i ruszamy.
Cayo de Agua to piaszczyste piękne wysepki połączone ze sobą długim odcinkiem piachu, który a to odkrywa się tak, że można by przebiec z wyspy na wyspę niemalże suchą nogą, to znów zalewany jest falami nadciągającymi na raz z obu stron! Robimy mnóstwo zdjęć i filmów. Tutaj też kończy żywot moja kamera zalana słoną wodą… (Autoryzowany serwis się poddał, udało się naprawić dopiero 2 lata później składając jedną kamerę z dwóch uszkodzonych).
Gdy wracamy metalową motorówką z płaskim dnem fala jest znacznie większa. Co rusz wyskakujemy w powietrze i spadamy na falę zlani całkowicie wodą. Łódeczka wydaje takie dźwięki jakby miała się zaraz rozpaść a tyłki nas bolą od podskakiwania na metalowych ławkach. Jeden z Argentyńczyków zakłada maskę do nurkowania z rurką i fala mu nie straszna. Wszyscy w śmiech! Tylko kierowcy motorówki jakoś nie jest do śmiechu… No ale wracamy szczęśliwie.